Daleko Daleko
2908
BLOG

Lech Kaczyński. Daleko od Wawelu - odcinek szesnasty

Daleko Daleko Polityka Obserwuj notkę 3

 

Pracownicy Mewy mówią, że do urządzania wnętrz mocno przyłożyła rękę Jolanta Kwaśniewska, która ma ambicje designerskie. Efekt jednym się podoba, innym mniej. Pierwsi twierdzą: „Nie ma złotych klamek, ale wszystko jest eleganckie, w wysokim standardzie”. Drudzy narzekają, że trochę zbyt nowobogacko, w stylu „luksus przełomu lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych”. Podziały są raczej funkcją gustów niż poglądów politycznych. „We wszystkich budynkach rządowo-prezydenckich do tej pory pośmierduje PRL-em. Tu boazeria pamiętająca Gierka, tam śledzik pod pierzynką w menu. Ale Mewa jest nowoczesnym ośrodkiem pod każdym względem” – opowiadał polityk PiS-u.

Po przejęciu władzy w końcówce 2005 roku obóz braci Kaczyńskich patrzył na Mewę z lekką niechęcią. PiS krytykowało przecież w kampanii „Bizancjum” poprzedniej władzy. Jeśli trzymać się tej retoryki, to rezydencja była perłą, symbolem „Bizancjum”.

„Poza tym do Kaczyńskich dochodziły głosy, że Kwaśniewska bolała nad tą stratą najbardziej. Z żalem mówiła w obecności urzędników: »Myśmy z mężem zrobili, a korzystać będą następcy«. Takie wieści nie wywoływały najlepszych uczuć w otoczeniu braci” – wyjaśniał nastawienie braci ich współpracownik.

Ale nastawienie szybko się zmieniło. „Lech Kaczyński wiele lat spędził na Wybrzeżu, znał te okolice, miał w Trójmieście wielu znajomych. Prędko więc zapałał sympatią do Mewy. Willa prezydencka gabarytami przypomina rodzinny segment na Żoliborzu, a nie monumentalny Pałac”, mówił Jan Ołdakowski, poseł PiS-u. „Miejsce jest urzekające. W salonie prezydenckiej willi jest ogromne okno, z którego roztacza się imponujący widok na zatokę”, opisywała miejsce Elżbieta Jakubiak.

„Do ośrodka wcale niełatwo było się dostać, nawet przybocznym prezydenta. Jest coś na kształt umowy między Lechem Kaczyńskim a jego żoną, że do Mewy przyjeżdżają osoby zaakceptowane przez nich oboje. Pani Maria dba, by miejsce było azylem i żeby nie przenoszono tam pałacowych emocji. Dlatego niektórzy mają tam zamknięte drzwi. Bywają w Mewie: Anna Fotyga, Maciej Łopiński, Aleksander Szczygło, w swoim czasie mile widzianym gościem był Janusz Kaczmarek. A na przykład minister Bochenek jeszcze w 2007 roku pojawiała się tam sporadycznie i służbowo” – mówił nam w 2008 roku PiS-owski minister.

W Mewie prezydent spacerował i jeździł rowerem. Ale jego sposób funkcjonowania na półwyspie różnił się od tego, który preferował Aleksander Kwaśniewski. Poprzednik często odwiedzał Hel czy Juratę, nie unikał kontaktów z ludźmi. Kaczyński tego nie robił. W pierwsze wakacje po objęciu władzy przez nowego prezydenta burmistrz Wądołowski nie brał urlopu i czekał w pogotowiu, żeby pokazać głowie państwa port w Helu, fokarium i inne atrakcje na cyplu. Ale nigdy nic z tego nie wyszło…

„Prezydent nie podtrzymał tradycji ścisłej współpracy z samorządem. Ale broń Boże tego nie krytykuję, bo lubimy wszystkich prezydentów!” – opowiadał nam burmistrz w marcu 2010 roku.

Bardziej otwarta od męża była pani prezydentowa, która wyskakiwała z Mewy na miasto. Była, podobnie jak jej poprzedniczka, patronką festiwalu muzyki kameralnej.

Za to jedno Kaczyńskiego i Kwaśniewskiego łączyło. Obaj używali rezydencji do kuluarowych rozmów politycznych. W marcu 2007 na nieoficjalne rozmowy do Mewy przyjechała kanclerz Angela Merkel. Doszło wtedy do małej wpadki organizacyjnej. Kaczyński chciał pokazać pani kanclerz panoramę okolicy z wieży widokowej. I jak na złość właśnie wtedy zacięła się winda. Oboje musieli się wspinać na wieżę po słabo oświetlonych schodach.

Największym zaś wydarzeniem w Mewie podczas kadencji Lecha Kaczyńskiego była wizyta prezydenta George’a W. Busha w czerwcu 2007 roku.

Wypadła bardzo dobrze. Amerykańskiemu prezydentowi, jego małżonce i współpracownikom podobał się ośrodek. Joshua Bolten, szef gabinetu Busha, urwał się nawet i chodził po plaży bez butów. „Atmosfera była bardzo przyjacielska. Z Kaczyńskimi była wówczas ich czteroletnia wnuczka. Wspólnie z Laurą Bush rozpakowywała prezenty. Po rezydencji kręcił się Tytus, terier Kaczyńskich. Psa tej samej rasy mieli wtedy Bushowie” – opisywała nam Elżbieta Jakubiak.

Tabliczki upamiętniającej Jolantę Kwaśniewską w wieży widokowej goście nie zobaczyli. Przykryto ją dywanikiem.

Wieść o tym, że w rezydencji jest uroczo, szybko rozeszła się po świecie. Na przykład Nicolas Sarkozy miał pretensje do Lecha Kaczyńskiego, że ten nie zaprosił go na Hel. „Busha zaprosiłeś do domu, a mnie nie”, wyrzucał prezydentowi. Kaczyński usiłował tłumaczyć: „To nie jest mój dom, to państwowa rezydencja”.

Ale widać było, że Francuz ma o to żal. „Sprawę popsuło nasze MSZ, bo stawiało przeszkody. A sam Kaczyński bardzo chciał, żeby w czasie wizyty w Polsce Sarkozy odwiedził półwysep”, opowiadał współpracownik Kaczyńskiego. „Generalnie ośrodek jest rewelacyjny. Jeszcze kilku prezydentów Rzeczypospolitej będzie wdzięcznych Kwaśniewskiemu, że go stworzył”, mówił urzędnik Lecha Kaczyńskiego.

Wszyscy, którzy byli w Mewie – niezależnie od opcji – mówią, że nadmorska rezydencja to powód do dumy. „O tym, że ośrodek jest przepiękny, świadczą delikatne prośby od przywódców innych krajów, którzy od czasu do czasu »wpraszają się« tu na urlop” – opowiadał nam współpracownik prezydenta. „Za pieniądze podatnika?” – pytaliśmy. „Jeśli nawet, to są to doskonale zainwestowane środki. Ci, którzy raz byli w ośrodku, chcieli tam wracać” – oświadczył nam z przekonaniem rozmówca.

Na następny odcinek "Daleko od Wawelu" zapraszamy jutro o godzinie 17. Książka jest już dostępna w sprzedaży.

 

 

Daleko
O mnie Daleko

Czerwone i Czarne to wydawnictwo książek dobrych i pięknych. Książki wydawane przez Czerwone i Czarne to literatura faktu skupiona na polskim życiu publicznym. Czerwone i Czarne tworzy nową jakość w projektowaniu książek. W księgarni łatwo je znajdziecie. Szukajcie czerwono-czarnych okładek.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka