Daleko Daleko
3673
BLOG

Lech Kaczyński. Daleko od Wawelu - odcinek ostatni

Daleko Daleko Polityka Obserwuj notkę 5

U Lecha Kaczyńskiego urzędnicza szarża miała bowiem drugorzędne znaczenie. Bardziej liczyło się osobiste zaufanie i częstotliwość spotkań z prezydentem, a więc możliwość wpływania na jego stanowisko. A o to Fotyga musiała walczyć z innymi. W takiej konfiguracji stała się jednym z uczestników pałacowej rozgrywki, a nie kimś na szczególnych prawach. Na dodatek szef tak dużej instytucji jak Kancelaria Prezydenta ma mniejsze szanse na realizowanie swoich politycznych ambicji. „To jest głównie papierkowa robota polegająca na czytaniu i podpisywaniu ton dokumentów. Na wiele więcej nie ma czasu. A to Fotydze nie odpowiadało”, opisywał sytuację pałacowy urzędnik.

Przeciw Fotydze taktyczny sojusz zawiązali ministrowie Bochenek i Kamiński. Były minister Lecha Kaczyńskiego mówił nam wiosną 2008 roku: „To śmieszne, że Michał, który do niedawna oceniał Bochenkową jako złego ducha prezydenta, ostatnio zaczął się o niej wyrażać z atencją”.

Ani Bochenek, ani Kamiński nie mogli pochwalić się tyloma latami znajomości z Kaczyńskim, co była szefowa dyplomacji, która pracowała z nim w „Solidarności” jeszcze w czasach zmiany ustrojowej. Kamiński, który wychwalał Fotygę, gdy ta była szefową MSZ-etu, w Pałacu zaczął jej ostentacyjnie okazywać niesubordynację. Urzędnik kancelarii opowiada: „Nie brał udziału w organizowanych przez nią naradach ministrów. Kiedy pytano go, dlaczego, odpowiadał: »Jestem ministrem prezydenta, a nie pani Fotygi«”. Jednak zrozumiał, że Fotyga jest zbyt silna, by się z nią centralnie zderzyć. Przyjął inną taktykę. W 2008 roku mówił: »Kiedy na wody wpływa krążownik, ja wciągam na maszt swój mały żagielek i znikam«. Przy innych urzędnikach wypowiadał się o Fotydze z lekceważeniem, ale wie, że jest niebezpieczna”.

Nowa szefowa okazała się osobą trudną we współpracy. Doradca głowy państwa mówił nam: „Jest przewrażliwiona na swoim punkcie, małostkowa i wprowadza nerwową atmosferę w Pałacu. Pewnego wieczoru wezwała dyrektora jednego z departamentów. Człowiek stawił się karnie, choć obchodził własne imieniny. Zadała mu jakieś pytanie. On na to, że nie wie, bo to nie kompetencje jego departamentu. Pani minister była zaskoczona, nie bardzo wiedziała, co powiedzieć, więc tylko rzuciła zimno: »Dziękuję«. Dyrektor został w sekretariacie i pytał zdezorientowanych sekretarek: »To co ja mam robić, stać tu czy mogę wracać na imprezę?«”.

Były minister prezydenta zdradził nam w połowie kadencji: „Anna Fotyga zamiast pomagać, sama zarzuca szefa swoimi kuriozalnymi problemami. Legenda mówi, że zdenerwowana Fotyga zadzwoniła na prywatną komórkę prezydenta. Skarżyła się, że nie może pracować, bo robotnik pod jej oknami strzyże trawę spalinową kosiarką. Prezydent interweniował osobiście, by przerwać koszenie. W pałacu nie ma żadnej hierarchii. Głowa państwa zmuszona jest do zajmowania się najróżniejszymi błahostkami”.

Na początku 2008 roku oficjele lecieli z warszawy do Świdwina na pogrzeb wojskowych, którzy zginęli w wypadku CASY. Funkcjonariusze BOR-u na Okęciu, zgodnie z zasadami bezpieczeństwa, przepuścili torebkę Fotygi przez maszynę, która prześwietla bagaże. Fotyga poskarżyła się prezydentowi, który już na pokładzie samolotu zrobił BOR-owcom karczemną awanturę.

Jeszcze w MSZ-ecie było widać, że Fotyga pozbawiona jest cechy, która staje się w dzisiejszej polityce niezbędna. Kompletnie nie rozumie mediów i jest drastycznie nieufna wobec dziennikarzy. Dobrze ilustruje to historia, którą miał z nią reporter polityczny ogólnopolskiej gazety. Wiele razy w różnych sprawach próbował dodzwonić się do Fotygi, gdy ta była już szefową prezydenckiej kancelarii. Udało mu się tylko raz. Poprosił panią minister jako byłą szefową dyplomacji o krótki i niewinny komentarz do kontrowersyjnej nominacji pewnego urzędnika w MSZ-ecie. Fotyga odparła, że nie udziela wypowiedzi przez telefon, ale dodała, że chętnie umówi się na rozmowę w cztery oczy na ten temat. Reporter był zachwycony. W końcu wywiad z Fotygą, która prawie nie wypowiada się publicznie, to wielka gratka. Ręce mu opadły, gdy minister doprecyzowała, że na podjęcie ostatecznej decyzji o tym, czy wypowie się dla gazety, potrzebuje kilku tygodni.

Styl Fotygi w kontaktach z dziennikarzami był wyjątkowy. Pani minister potrafiła odpowiedzieć z twarzą Sfinksa na pięć prostych pytań z rzędu: „Nie komentuję”, i bezceremonialnie wychodziła z sali.

Trudno się dziwić, że dziennikarze jej nie znosili. Jeden z popularnych portali internetowych zorganizował nawet konkurs na najdziwniejszą minę, którą zrobiła Anna Fotyga. „Ona jest introwertyczką. Nie dawała po sobie poznać publicznie, że ją to boli. Ale w głębi duszy ogromnie przeżywała złośliwości mediów”, opowiadał pałacowy urzędnik.

Są ludzie z otoczenia prezydenta, którzy uważają, że dobrze wykształcona, również na Zachodzie, pani minister padła ofiarą przyprawienia jej „gęby”. Taką ocenę przedstawił nam Robert Draba, który odpowiadał m.in. za sprawy wschodnie w Pałacu, gdy Anna Fotyga była szefową kancelarii.

A pani minister miała swoje zdanie na temat polityki wschodniej. Można było się z nią nie zgadzać, ale jedno trzeba przyznać, opisywał Draba. Jej opinie były przemyślane, poparte inteligentną argumentacją.

 

To już ostatni odcinek, jaki zdecydowaliśmy się zamieścić na Salonie24. Jako Wydawnictwo Czerwone i Czarne serdecznie dziękujemy wszystkim czytelnikom i komentatorom naszego bloga (ogółem zgromadziliśmy do tej pory ponad 90 000 Gości). Dziękujemy także Autorom „Daleko od Wawelu”, dziennikarzom śledczym Michałowi Majewskiemu i Pawłowi Reszce. Książka w wersji tradycyjnej jest do kupienia w dobrych księgarniach w całym kraju. A w dalszych jej częściach przeczytacie m.in. o zdarzeniach wokół traktatu lizbońskiego i głośnych kontrowersjach wokół tej sprawy,  poznacie pierwszą wstrząsającą relację minuta po minucie z incydentu gruzińskiego i w końcu zrozumiecie, czym było tak naprawdę przesłuchanie Radosława Sikorskiego przez prezydenta i późniejsze oskarżenie ministra o współpracę z obcym wywiadem... Najciekawsze dopiero przed Wami...

Daleko
O mnie Daleko

Czerwone i Czarne to wydawnictwo książek dobrych i pięknych. Książki wydawane przez Czerwone i Czarne to literatura faktu skupiona na polskim życiu publicznym. Czerwone i Czarne tworzy nową jakość w projektowaniu książek. W księgarni łatwo je znajdziecie. Szukajcie czerwono-czarnych okładek.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka